English version: Golf in Porto
Za nami prawie 10 tysięcy przejechanych kilometrów i ponad 4 miesiące życia w ciągłej podróży. Za chwilę opuścimy Półwysep Iberyjski, którego ostatnim punktem były miasta położone na północy Portugalii – Porto, Braga i Guimaraes. Zaczniemy od pierwszego z nich, natomiast dwa kolejne opiszemy i pokażemy za tydzień.
Na zwiedzanie Porto poświęciliśmy trzy dni. Pierwszy z nich spędziliśmy na południowym brzegu rzeki Duero, która przepływa przez miasto. Południowe nabrzeże, na wysokości historycznego centrum Porto, obfituje w winiarnie produkujące wino, które największą sławę zyskało w Anglii. Z tego powodu wiele z zakładów nosi po dziś dzień angielskie nazwy.
Nad rozległymi, najczęściej parterowymi i jednopiętrowymi budynkami winiarni wznosi się kolej linowa, która zabiera pasażerów na pobliskie wzgórze z którego rozpościera się piękna panorama miasta. Tutaj również znajduje się wejście na górną kondygnację Mostu Luisa I.
Z okolicy Jardim de Morro patrzymy na stalowy most, który łączy oba brzegi miasta od 1886 roku.
Patrząc na wprost mamy świetny widok na największe zabytki miasta. Dwie z najwyższych wież Porto to patrząc od prawej wieża katedry Se oraz kościoła Kleryków.
Teraz patrzymy w stronę rzeki Duero, która kilkanaście kilometrów dalej uchodzi do Oceanu Atlantyckiego. W tym miejscu jest bardzo spokojna. Na nabrzeżu zakotwiczone są łodzie, którymi niegdyś spławiano do zatoki beczki z przygotowanym na eksport porto. Obecnie służą one głównie w celach turystycznych oraz jako pływające reklamy producentów trunku.
Jesteśmy nadal w dzielnicy winiarskiej. Co ciekawe, administracyjnie jest to już inne miasto, Vila Nova de Gaia. Pokryte czerwoną dachówką, pobielane budynki mieszczą w sobie prawdziwe skarby – leżakujące często kilkanaście lub kilkadziesiąt lat w dębowych beczkach wino jest bardzo pożądanym towarem wśród smakoszy.
Warto dodać, że po epoce wielkich odkryć geograficznych i wzmożonej eksploatacji kolonii zamorskich, Porto uniknęło okresu stagnacji właśnie dzięki czerpaniu wysokich dochodów z produkcji i handlu winem.
Opuszczamy Gaię i udajemy się do właściwej części miasta. Po przekroczeniu Ponte Luis I zwiedzanie zaczynamy od nadbrzeżnej dzielnicy Ribeira zabudowanej głównie kilkupiętrowymi, kolorowymi kamieniczkami. Dzielnica jest pełna nie tylko turystów, ale również mieszkańców, którzy żyją tutaj jakby nie dostrzegając wielojęzycznego gwaru dobiegającego z kawiarni i restauracji.
W sercu miasta znajduje się średniowieczna katedra Se de Porto. Bryła kościoła oraz otaczające go wysokie mury świadczą o obronnym charakterze świątyni. XVIII-wieczna przebudowa nadała romańskiej budowli nieco smukłości, jednak nie na tyle, aby nie dostrzec jej pierwotnej funkcji.
Po zejściu z katedralnego wzgórza docieramy w okolice dworca kolejowego Sao Bento (po prawej). Na wprost znajduje się kościół pod wezwaniem Świętego Antoniego. Jest to jeden z wielu przykładów budynków pokrytych azulejos – malowanymi płytkami ceramicznymi. Piękne mozaiki, historyczna spuścizna po Maurach zajmujących te tereny w średniowieczu, przedstawiają najczęściej sceny religijne lub po prostu tworzą piękną biało-niebieską kompozycję.
Wnętrze dworca Sao Bento pokryte jest aż 20 tysiącami płytek azulejos przedstawiającymi sceny z historii Portugalii oraz… historii kolejnictwa w tym kraju.
Wychodząc z dworca patrzymy na wzgórze katedralne oraz ulice i kamienice w centrum Porto. Gdzie się nie odwrócimy widzimy piękną miejską architekturę.
Jesteśmy już przy Rua dos Clerigos i patrzymy na górującą nad starym Porto wieżę kościoła Kleryków. Barokowa wieża świątyni jest najwyższym punktem w panoramie centrum miasta.
Dokładnie na przeciwległym końcu ulicy znajduje się kolejny wykładany azulejos przykład architektury sakralnej – kościół Świętego Ildefonsa.
Ciekawostka z sklepu mięsnego przy Rua dos Clerigos. Wędzone świńskie ryje stanowią dodatek do wielu gotowanych dań i pokazują, że w kuchni nic nie może się zmarnować.
Przeciskamy się wąskimi uliczkami. Tutaj najlepiej czuć klimat starego miasta. Jest niewielu turystów a z bram i okien dochodzą odgłosy toczącego się za murami zwykłego, codziennego życia.
Głównym placem Porto jest zabudowany XIX i XX-wiecznymi okazałymi budynkami Praca de Municipio ze znajdującym się na północnym krańcu ratuszem. Plac wyznacza umowną granicę między starym i nowym Porto. Turyści udają się stąd najczęściej do dzielnicy Boavista oraz nad Atlantyk znajdujący się tylko kilka kilometrów na zachód.
My wolimy jednak te starsze klimaty więc z dużą chęcią wróciliśmy nad rzekę Duero, aby na własne oczy zobaczyć zabytkowy tramwaj przejeżdżający przez nadbrzeżną dzielnicę.
To jedna z trzech zachowanych w Porto linii tramwajowych. Ich rolę w drugiej połowie XX wieku przejęło rozwijające się w mieście metro, które często „wychodzi” na powierzchnię i przypomina bardziej właśnie tramwaj. Tak jest chociażby na górnej kondygnacji Ponte Luis I.
Na koniec wycieczki udaliśmy się jeszcze raz do dzielnicy Ribeira, do niedawna jeszcze zaniedbanej i niebezpiecznej, która dziś uchodzi za jeden z głównych punktów do odhaczenia przez zagranicznych turystów.
Żegnając się z Porto żegnamy się również z Oceanem Atlantyckim, który nie wiemy kiedy zobaczymy ponownie. Następne dni spędziliśmy w Bradze i Guimaraes, miastach oddalonych od brzegu o kilkadziesiąt kilometrów. Ale o nich za tydzień.